W tym roku, pomimo niesprzyjających okoliczności, dużą grupą pojechaliśmy na zgrupowanie letnie do Ostrowa koło Jastrzębiej Góry. Byli przedstawiciele wszystkich pomorskich klubów oraz HKSu Mochy z Wielkopolski, a także kilkoro kadrowiczów i przedstawicielki Dębu Leszno. Uczestników wspierali na wszystkich polach trenerzy i instruktorzy: Agata, Angelika, Basia, Ewa, Joanna, Marysia, Wiola, Andrzej, Artur, Jurek, Michał, Piotr, Sasza i Zbyszek. Dziękujemy im wszystkim za zaangażowanie i świetną atmosferę!
Ośrodek GimOstrowo, kierowany przez Panią Marię, okazał się strzałem w dziesiątkę. Mieliśmy tam wszystko, co potrzebne jest biegaczom na orientację. Duży teren Ośrodka, gdzie zrobiliśmy mapę i trenowaliśmy sprinty, sale gimnastyczne, boiska, las w okolicy Ośrodka, gdzie mapę udostępnił nam WKS "Wawel", a którą w trakcie obozu aktualizowaliśmy, morze z piękną plażą w pobliżu, pyszne jedzenie i bardzo przyjazna atmosfera. Wielkie dzięki dla Pani Marysi i Jej Zespołu za wspaniałe przyjęcie i spełnianie wszystkich naszych zachcianek!
Pierwszego dnia obozu, udaliśmy się na rozpoznawczy trening w grupach, zgodnych z umiejętnościami i wiekiem poszczególnych uczestników. Potem skorzystaliśmy z pięknej pogody i udaliśmy się na plażę, gdzie pod okiem Ratownika zażywaliśmy morskich kąpieli. Były gry, zabawy, trening z propriocepcji i wiele innych atrakcji. Plaża była tylko dla nas, Ratownik również, bawiliśmy się więc wszyscy świetnie.
Drugi dzień oczywiście rozpoczął poranny rozruch, potem pyszne śniadanko. Przedpołudniowy trening różny dla poszczególnych grup odbył się w pobliskim lesie. Po południu na uczestników czekała cała gama różnorodnych zajęć: aerobik, zajęcia motoryczne na sali i w terenie, zajęcia z panią Psycholog, pierwsza pomoc oraz rozmaite gry i zabawy. Na najbardziej wyczerpanych czekał masażysta Zbigniew. Wieczorem udaliśmy się na zachód słońca nad morze, ale niestety pogoda pokrzyżowała nam szyki.
W piątek po śniadaniu zostaliśmy podzieleni na grupy mniej i bardziej zaawansowane. Część udała się z trenerem Jurkiem do Trójmiasta, podziałać w lasach sopockich i gdyńskich. Ci, którzy zostali, starsi doświadczeniem trenowali „stawianie i zbieranie” w parach. Jedna osoba stawiała punkty i oznaczała je swoimi przedmiotami. Druga osoba miała za zadanie zebrać wszystkie punkty z wyznaczonych miejsc. Nasi najmłodsi też nie próżnowali: biegali z mapą po lesie po wyznaczonej dla siebie trasie i… z uciechą obserwowali jak trenują starsi.
Zaraz po treningu mieliśmy zaplanowany plażing połączony z kąpielą w morzu pod okiem czujnej, tym razem pani ratownik. Walka z morską wodą wyssała z nas wszystkie siły, więc obiad smakował nam jeszcze bardziej niż zwykle.
Po sieście poobiedniej zaplanowany był sprint po ośrodku. Wszyscy bawili się znakomicie, swoich sił spróbowała także Joanna, nasza pani psycholog. Wieczorkiem jeszcze trochę zajęć kulturalno - oświatowych i wszyscy smacznie położyli się spać.
W sobotę rozstawiliśmy główny trening na terenie ośrodka. Niewielki teren, za to trzeba było się bardzo skupić, żeby zapamiętać konieczne do znalezienia punkty, w odpowiedniej oczywiście kolejności. Wielkie wyzwanie szczególnie dla najmłodszych, ale i dla starszych nie była to „bułka z masłem”. Trening poruszył szczególnie nasze komórki mózgowe do pracy, chociaż ciało też nie odpoczywało.
Po południu zajęcia w mniejszych grupach o różnej tematyce – od niesienia pierwszej pomocy, przez zajęcia ruchowe, po ćwiczenia umysłowe.
Wieczorem pierwsze prezentacje dwóch pierwszych pokojowych zespołów na dużej sali gimnastycznej. Pomysłowość i kreatywność naszej młodzieży nie zna granic! Było bardzo dużo śmiechu, do tego pośpiewaliśmy, potańczyliśmy (nie raz!) naszą ulubioną belgijkę i we wspaniałych nastrojach udaliśmy się na nocny odpoczynek.
W niedzielę też trenujemy – a co! Wróciliśmy z treningiem z terenu ośrodka do lasu. Tym razem trenerzy przygotowali dla nas sztafety. Samodzielnie wykonaliśmy numery startowe, które mocowaliśmy do ubrań. Nie lada wyzwanie, kiedy nie dysponuje się podstawowymi materiałami plastycznymi, czy biurowymi.
Kiedy pierwsza grupa zawodników ruszyła w las, nasze emocje przy „furtce do lasu”, skąd obserwowaliśmy zmagania kolejnych sztafetowych zmian, kipiały. Drużyny prześcigały się w dopingu swoich zawodników. Pięknie było przyglądać się jaką jedność potrafią stworzyć zawodnicy! Dopingowe szaleństwo sięgnęło zenitu, kiedy w las ruszyła ostatnia zmiana, czyli najmocniejsi zawodnicy. Trzeba nauczyć się odpowiedniego podejścia do współodpowiedzialności za wynik drużyny. Nie dla każdego jest to łatwe, ale wykwalifikowana kadra trenerska również i na tę sferę naszego szkolenia zwraca swoje czujne oko.
Po wielkich popołudniowych emocjach nie było nam łatwo skoordynować ruchy podczas aerobiku. Pomimo tego – daliśmy radę! Kto, jak nie my?
Wieczorkiem za to, po trudach całego dnia, nasze dusze i ciało ukoił na plaży szum morza. Słońce pięknie zachodziło!
Nowy tydzień rozpoczęliśmy oczywiście od rozruchu, co możecie zobaczyć na zdjęciach! Pobiegliśmy zobaczyć jak wygląda morze o poranku. Trochę rozruszaliśmy swoje kości i wróciliśmy do stołówki na pyszne śniadanko.
Do południa wszyscy trenowali z mapami w lesie. Pogoda do biegania w sam raz, ale już do plażowania nie bardzo. Pochmurno i chłodno, tego generalnie nie lubimy. Poza grupą najmłodszych adeptów naszej dyscypliny, którzy pokonywali wspólnie leśne ścieżki, pozostali biegali z mapą indywidualnie.
Po południu zaczął kropić deszcz, więc zrobiło się jeszcze mniej przyjemnie niż rano. Podzieliliśmy się na grupy. Jedni wybrali się do Jastrzębiej Góry na wycieczkę rowerową, inni, także do Jastrzębiej Góry, na wycieczkę pieszą, a jeszcze inni dzielnie ćwiczyli przy muzyce lub bawili się na teorii lub na sali ćwiczeń.
Wieczorem kolejne prezentacje zespołów pokojowych na sali gimnastycznej, a na koniec oczywiście nizniszczalna belgijka i do spania...
Pod koniec obozu, niestety popsuła nam się pogoda. Było chłodno i często deszczowo. Taki właśnie był obozowy wtorek. Ale staraliśmy się sobie radzić tak, żeby jak najmniej moknąć. Do lasu wybiegaliśmy wtedy, kiedy deszcz miał przerwę, więc w większości udało się nam nie zmoknąć.
Przed południem część grup biegała w lesie, część ćwiczyła na salach, a pozostali działali na świetlicach rozwiązując orientacyjne zagadki. Jak jedne grupy ćwiczyły ciało, inne w tym czasie ćwiczyły umysł. Potem oczywiście była zamiana. Wszyscy byli zadowoleni. A ci, co jeszcze nie mieli okazji, zapoznawali się pod fachowym okiem trenerki Ewy i trenera Piotra z fantomem i podstawami ratownictwa medycznego.
Po poobiednim odpoczynku, pozostała część zawodników, hasała po leśnych trasach, starsi dodatkowo "męczyli się" z plyometrią, a wieczorem wszyscy wybraliśmy się obejrzeć zachód słońca nad morzem. Niestety, niebo nie było dla nas łaskawe, ale i tak widoki były super!
Obóz zbliża się nieubłaganie do końca. Czas minął jak błyskawica. Dopiero co zaczęliśmy, a już jutro koniec. Czemu miłe rzeczy tak krótko trwają i szybko się kończą. Dzisiaj rano jak zwykle trening na mapie, potem obiad i trochę odpoczynku na ciszy poobiedniej.
Po południu wszystkie grupy zostały na terenie Ośrodka. Część ćwiczyła na sali, część na powietrzu, część przygotowywała zawody, wszyscy dobrze się bawili.
A po kolacji świętowaliśmy urodziny Mikołaja. Był pyszny tort, sto lat i życzenia, życzenia, życzenia.....
I nadszedł czwartek, wyjazd do domu. Większość uczestników od jutra startuje na zawodach w Gdyni o "Grand Prix Pomorza". Mamy nadzieję, że za rok znowu spotkamy się na letnim zgrupowaniu, tym razem już w lepszych zdrowotnie czasach!